
Co jakiś czas słyszymy, że liczba miejsc pracy w Polsce rośnie, i zaraz ludzie się oburzają, że to nie prawda, bo bezrobocie rośnie itd. itd...
Powiedzmy, że nie mylą się ci i ci. Ta pozorna rozbieżność bierze się stąd(między innymi), że po prostu inna liczba odchodzi na emeryturę, a inna wchodzi.
Jak to wyglądało latami? Oczywiście całe wyliczenia są uproszczeniami. W pierwszym porównaniu spojrzymy na ludzi w wieku 20-24 lat i 60-64, czyli ludzi wchodzących na rynek pracy vs opuszczających rynek w ciągu 5 kolejnych lat. (Pomijamy inne czynniki).
I tak:
Rok 2000:
in:3,1 mln
out: 1,7 mln
Wynik: nadwyżka +1,4 mln
Rok 2005:
in:3,3 mln
out: 1,5 mln
Wynik: nadwyżka +1,8 mln
Rok 2010:
in:2,9 mln
out: 2,2 mln
Wynik: nadwyżka +0,65 mln
Rok 2015 (szacowany przeze mnie, na podstawie młodszych roczników)
in:2,4 mln
out: 2,7 mln
Wynik: niedobór -0,25 mln
Jeżeli weźmiemy trochę szerszy zakres wiekowy (20-29 lat vs 55-64) (bo różnie jest z tym wchodzeniem i wychodzeniem z rynku) wyniki będą bardzo podobne.
2000: nadwyżka 2,5 mln osób
2005: nadwyżka 2,5 mln osób
2010: nadwyżka 1,0 mln osób
2015: niedobór -0,3 mln osób
Jaki z tego wniosek? A no taki, że zakładając brak istotnych zmian innych czynników, bezrobocie siłą rzeczy musi maleć od roku 2015, i jeszcze, że opłaca się przed wyborami parlamentarnymi obiecać spadek bezrobocia, wzrost liczby mieszkań i w związku z tym spadek cen, bo wg. szacunków tez znacznie zmniejszy się popyt(a zwiększy podaż) na mieszkania. Szczęśliwi ci którzy wygrają wybory w 2015

PS.
Same wartości bezwzględne nie są istotne, istotny jest trend.