Po ludzku i naturalnie - znaczy z jak najmniejszą ilością medykalizacji, czyli leków rozkurczowych (np. oksytocyna), które przyspieszają sztucznie poród powodując o wiele większy ból, a nie jest ważne o której godzinie jest zmiana dyżuru, tylko ważne jest kiedy nasze dziecko jest gotowe przyjść na świat.
Z kolei tak intensywne bóle skłaniają do użycia znieczulenia - ono nie jest obojętne dla noworodka, rodzi się na haju, redukuje się jego naturalne zasoby do przedostania się przez kanał rodny, do tego akcja porodowa się przedłuża.
Wtedy należy zbadać tętno dziecka, będąc podpiętym do ktg, na plecach narażamy siebie i dziecko na kolejne cierpienia, bo to absolutnie nie fizjologiczna pozycja, zwłaszcza dla kobiety przed porodem, a co dopiero rodzącej...
Ale trzeba sprawdzić stan dziecka - akcja się przedłuża, więc kolej na następną kroplówkę oksytocyny...takie zabiegi częstokroć kończą się cesarką, nie mamy możliwości wówczas dać dziecku w posagu, tego co możemy najcenniejszego - pierwszego zmierzenia się ze światem, wspólnymi siłami.
Dziecko nie otrzyma już nigdy takiej mieszanki hormonów i innych specjałów z pępowiny aż ustanie jej tętnienie - do około dwóch godzin po porodzie.
Noworodek jest "obrabiany" przez personel zamiast leżeć na naszej "klacie" w kontakcie skóra do skóry, a przecież przez ten czas nie zmieni wymiarów

To nie my chwycimy w dłonie głowę naszego dziecka gdy się wyłoni z nas gdy będziemy kucać - (bo żadna z kobiet mając możliwość wyboru nie urodzi na plecach - ta pozycja zamyka ujście kanału rodnego!!!), tylko gumowe rękawiczki...
Zamiast tulić dziecko, będziemy cerowane przez lekarza, bądź będzie wypychane łożysko - spróbujcie zrobić qpę na leżąco...

Zamiast np zakopać w ogródku i posadzić na nim drzewko, narząd, który odżywiał nasze dziecko zostanie zutylizowany z innymi odpadami "medycznymi" lub wykorzystany do przemysłu kosmetycznego...
Zamiast chodzenia z kroplówką po korytarzu możemy siedzieć pod prysznicem lub w wannie słuchając ulubionej muzyki w ulubionym towarzystwie...
Istnieje taka możliwość jeśli urodzimy w domu, oszczędzimy sobie i potomkowi całej szpitalnej scenerii zastrzyków, kozłów ginekologicznych, obcych ludzi w tak intymnym i najważniejszym dla nas momencie życia.
Jedynie zdrowy przebieg ciąży umożliwia takie luksusy w obecności wykwalifikowanych dwóch położnych do porodów domowych. Od 8 kwietnia obowiązują nowe standardy okołoporodowe. Rok temu zapewniano, że porody domowe znajdą się w koszyku świadczeń, niestety nadal takie porody nie są refundowane, choć dla nfz są one o połowę tańsze, lobby ginekologów długo jeszcze będzie blokowało refundację, póki co, trzeba na ten cel wydać około 2 tysięcy zł.
Powyższe luksusy, w tym odmowa lewatywy, rutynowego nacinania, dogodnej pozycji rodzenia, kontaktu skóra do skóry przez pierwsze dwie godziny i wiele innych normalności, które nie powinny być luksusami, są teoretycznie możliwe w szpitalu, jednakże tylko dla porodów fizjologicznych - czyli takich, które nie podlegają żadnej medykalizacji - czyli bez podania leków rozkurczowych, znieczulenia ( oswajać ból można innymi metodami, ale tego tematu nie będę już rozwijać), bez innych rutynowych czynności, które są rodzącej kobiecie z automatu aplikowane jak cała papierologia na izbie przyjęć, która trwa i pół godziny...
Stąd porodów fizjologicznych w szpitalu, do których mają zastosowanie nowe standardy okołoporodowe, które nie są tożsame z porodem siłami natury, będzie niestety znikoma ilość...

Tymczasem rodząc w domu to nie my wybieramy się do położnej, tylko ona do nas, nie jesteśmy skazani na przypadkowy skład personelu, tylko sami wybieramy osoby towarzyszące nam podczas czynności, którą wykonujemy wg własnego instynktu, nie sztucznych procedur.
Wszystko jest skoncentrowane na rodzącej i jej dziecku, oraz ich rodzinie, dwie położne i rodzina się znają wcześniej, spotykają, przygotowują do tej najszczęśliwszej chwili w swoim życiu.
Organizm, który nie jest sztucznie poganiany w swoim tempie korzystnym dla dziecka -bo to ono daje impuls do porodu - produkuje oksytocynę, ta z kolei naturalnie uwalniana endorfiny, które tłumią bóle porodowe mające funkcje informacyjną, do tego często wprawiają w błogostan, można być na "haju" całkowicie naturalnie...

Dwa razy rodziłam w rybnickim szpitalu, jestem jego pracownicą, teraz urodzę w domu jeśli spełnione będą wszystkie warunki do przyjścia na świat mojej dzidzi tam, gdzie została poczęta

Odwagę trza mieć by rodzić w szpitalu (całej tamtejszej florze bakteryjnej) a nie w domu...